Sprzęt grający - Private2

Przejdź do treści

Menu główne:

Sprzęt grający

Galeria
Sprzęt grający zmieniał się u mnie z upływem czasu, bo zawsze jest tak, że coś przestaje pasować albo nie ma tego czegoś, czego oczekujemy. Czasami są i inne powody - chociażby chęć pozbycia się nadmiaru urządzeń. Z początku korzystałem z mojego przerobionego wzmacniacza Diory, a później dorabiałem do niego proste przedwzmacniacze lampowe. W końcu wykonałem kilka wersji już pełnego wzmacniacza aż zdecydowałem się zakupić już firmowe combo. Wybór padł na Spider III firmy Line 6. Miał on kilka procesorów na pokładzie i do takiej gitary jak Jolana wystarczał. Później, jak już nabyłem Squiera było całkiem dobrze ale w dalszym ciągu próbowałem swoich sił tworząc nowe wersje lampowców. Dla poprawienia możliwości dźwiękowych dokupiłem jeszcze taki prosty multiefekt podłogowy ZOOM G1X i było w miarę dobrze. Będąc jednak kiedyś na Skawińskiej w Składzie Muzycznym zaciekawiło mnie całkiem niedrogie combo Behringera FX50. Miało to już poważną moc 60 W i też kilka efektów wewnątrz. Zdecydowałem się więc bez zbytnich przemyśleń podmienić Spidera na Behringera co kosztowało mnie całkiem niewielką kwotę. Było ciekawie i czasami bardzo głośno, ale na szczęście moje mieszkanie było na tyle z boku, że nie przeszkadzałem zbyt sąsiadom.
Kolejny sprzęt zawitał do mnie kiedy dostałem od Jacka starego Regenta. Opisałem go już w dziale muzycznym więc tylko dodam, że po modernizacji grał nawet głośniej od Behringera. I wcale nie gorzej!
Trochę gęsto się zrobiło w pokoju więc kiedy znalazłem na FB ogłoszenie o wymianie comba VOX-a Pathfindera 15 na większy - odpowiedziałem szybko. Zrobiliśmy transfer bezgotówkowy i po krótkim czasie VOX zadomowił się w pokoju. Była to wersja tranzystorowa, bez żadnych bajerów ale miała dobry głośnik, klasyczny wygląd no i znacznie mniejsza od Behringera.
Brakowało mi ciągle tylko dobrego delay'a i pogłosu a zakupione piecyki nie oferowały żadnych rewelacji. Wyszukałem więc na necie taki prawie profesjonalny procesor firmy TC Electronics. Faktycznie oferował on wiele różnych efektów na dobrym poziomie, ale był nieco skomplikowany w obsłudze. Trzeba było wszystko ręcznie sterować a podczas gry wręcz niemożliwe. Pozbyłem się go więc dość szybko i na jego miejsce pojawił się inny ZOOM G2 Nu.  Był to znowu efekt podłogowy więc zmiany podczas gry były możliwe a poza tym miał doskonałe efekty i możliwość edycji za pomocą komputera. Znacznie to wygodniejsze niż kręcenie gałeczkami na urządzeniu.
Ten stan posiadania trwał jakiś czas, w sumie już nie pamiętam jak długo. Piecyk Regenta w końcu znalazł nowego użytkownika a ja zostałem z moim lampowcem, Pathfinderem i własną kolumną, która z resztą też zniknęła niebawem. Będąc w sklepie na pl. Matejki (R&R), zobaczyłem malutkiego VOX'a zaledwie 3 watowego, ale z symulatorem różnych wzmacniaczy i kilkoma efektami. Nie był drogi więc go nabyłem i tym sposobem znalazłem to czego szukałem od dawna. Pięknie to grało i gra nadal bo tego mini comba już się nie pozbędę! To jest naprawdę ten dźwięk jaki chciałem uzyskać.
Ostatnim nabytkiem, całkiem niedawno zakupionym został nowiutki Marshall CODE, nowość wypuszczona przez słynną fabrykę całkiem niedawno. Nie będę ukrywał, że do zakupu skłoniła mnie chęć wypróbowania sprzętu o którym wszyscy znawcy się wypowiadają w samych superlatywach. Jest to oczywiście tranzystorowe combo, choć właściwie mówiąc napakowane to jest układami scalonymi. Moc 25 W i ma emulatory chyba wszystkich wzmacniaczy Marshalla jakie dotąd fabryka wypuściła. Do tego mnóstwo dodatkowych efektów a co najciekawsze, to możliwość sterowania tym wszystkim za pomocą aplikacji w smartfonie. Naprawdę rewelacja jeśli chodzi o wykonanie, brzmienie i obsługę.
Tak więc obecnie podłączam do niego Squiera  a oryginalnego Strata do mini Vox'a czasami wykorzystując ZOOM'a albo korzystam z większej mocy Pathfindera.
Na koniec wspomnę o jeszcze jednym przydatnym urządzeniu, w postaci miksera Behringera XENYX 802, który pozwala mi miksować nagrywane melodie z podkładami odtwarzanymi przez bardzo dobry dyktafonik Olympus VN-8600PC.
Marshall to jak pewnie wszyscy wiedzą nadaje się dobrze do ostrego grania, głównie na przesterach. Owszem, są tam i barwy czyste w stylu amerykańskim ale to tak zupełnie na uboczu. Kręcąc zaś gałkami (czy sterując za pomocą smartfona ) można złapać ciekawsze dźwięki ale i tak nie jest to nic podobnego do małego VOX'a. Poza tym jest to pomimo małych rozmiarów sprzęt do głośnego grania i w mieszkaniu to musiałem ustawić nax na 1 (w skali 0 - 10).
Dałem ogłoszenie jak zwykle na OLX i za niewielką stratą finansową udało się znaleźć kupca niebawem.  
Miejsce Marshalla zajął też mini piecyk, tym razem Fendera o nazwię Champion 20. Jest w stylu dawnych pieców Fendera i nie ukrywam, że na tym mi też zależało. Nie jest to wersja lampowa a jak zwykle w takich modelach półprzewodnikowa. Ma postawowe efekty i regulowane w dość dużym zakresie. Może delay jest najbardziej ubogi ale za to pogłosy są świetne. Oczywiście są też możliwości ustawienia różnych typów wzmacniaczy, choć nie są one już zdefiniowane jak w przypadku VOX'a.
Na razie testuję go i muszę stwierdzić, że zdecydowanie mi bardziej pasuje niż wyżej wspomniany Marshall. W zestawie z oryginalną gitarą jest to sprzęt na którym można pograć!
V.....................................................................................................................................................V
Fender jednak zbyt długo nie zagościł u mnie ponieważ po dłuższym testowaniu  okazało się, że to jednak nie to. W sumie żałowałem, że wybrałem model z roznymi bajerami, które na tyle wprowadzają swój charakter, że o klasycznej barwie Fendera nie ma mowy. Być może w tych najnowszych Mustangach jest to lepiej zrobione ale za to ich cena też jest znacznie "lepsza". Piecyk pojechał do UK
Sporo też spędzałem czasu na różnych prezentacjach innych piecyków i w końcu mój wybór padł na najnowszy model z firmy Blackstar ID Core Stereo 20 V2. Nie jest to jakiś duży piecyk, ma 2x10 watow, 2 głośniki i to stereo rzeczywiście słychać! Szczególnie jak się doda trochę reverbu. Jak to sie mówi headroom już przypomina te duże konstrukcje. Pomimo, że regulacje barwy ma dość ograniczone do firmowego ISF to jakoś wcale nie brakuje możliwości większego zakresu regulacji.
Mało tego, za pomocą gniazdka USB można sterować nim poprzez komputer i wgrywać jednym kliknięciem najróżniejsze presety opracowane przez muzyków. Co ciekawe działają też presety opracowane dla tych 100 watowych wzmacniaczy! Naprawdę jest w czym wybierać. Na kanale czystym (są nawet dwa) można powiedzieć, że są to naprawdę czyste dźwięki. zniekształcenia niesłyszalne a poza tym jest jakaś przeźroczystość wzmacniacza. Właściwie nie dodaje on nic od siebie pozwalając na wypromowanie tego co z samej gitary możemy osiągnąć.  I tu wlaśnie jest to do czego dążyłem, że słychać charakter gitar Fendera.
 
Wróć do spisu treści | Wróć do menu głównego